Antek jest synem chłopskiego małżeństwa. Mieszka na wsi położonej gdzieś nad rzeką Wisłą. Przez pierwsze dwa lata swego życia umieszczony jest w niemalowanej kołysce – pozostałości po jego zmarłym starszym bracie. Nic więcej jednak na temat owego brata nie jest powiedziane – kim był, jak miał na imię czy dlaczego go pochowano – takich informacji nie znajdziemy w utworze. W późniejszym czasie Antek zmuszony jest ustąpić miejsca w kołysce swojej nowo narodzonej siostrze, Rozalii, którą się czasami także opiekuje.
Rodzina klepie biedę, więc Antek mając pięć lat, musi przebywać na polu i pilnować stad świń czy krów. Chłopiec jednak nie skupia się na powierzonej sobie w zaufaniu czynności, jeno wypatruje pewnego czarnego punktu na horyzoncie. Nie daje mu to spokoju na tyle, że nie zauważa szkód, jakie wyrządzają zwierzęta podczas jego nieuwagi. Za każdym razem, kiedy świnie zadeptują kartofle, do Antka przybiega z krzykiem matka, tłumacząc mu, że nie ma z niego pożytku, bo jest tak bardzo roztrzepany. Bohater jednak nie umie się wykręcić od niezaspokojenia swojej ciekawości i pyta rodzicielkę, co oznacza ów czarny punkt za Wisłą. Otrzymuje odpowiedź, iż są to wiatraki, jednak na prośbę, by mu tą konstrukcję jakoś szerzej opisać, matka reaguje bardzo obojętnie, nawet robiąc z siebie celowo niedouczoną osobę: „gdzie ona miała czas i rozum do udzielania objaśnień o wiatrakach!”.
Antkowi to nie wystarcza. Tego samego jeszcze dnia przeprawia się promem na drugi brzeg Wisły, aby swojemu odkryciu przyjrzeć się z bliska. Widok ten wprawia go w niemałe osłupienie, a zarazem zdziwienie: „wydał mu się budynek ten jakby dzwonnica, tylko w sobie był grubszy, a tam gdzie na dzwonnicy jest okno, miał cztery tęgie skrzydła ustawione na krzyż. Z początku nie rozumiał nic – co to i na co to?”.
Rodzina klepie biedę, więc Antek mając pięć lat, musi przebywać na polu i pilnować stad świń czy krów. Chłopiec jednak nie skupia się na powierzonej sobie w zaufaniu czynności, jeno wypatruje pewnego czarnego punktu na horyzoncie. Nie daje mu to spokoju na tyle, że nie zauważa szkód, jakie wyrządzają zwierzęta podczas jego nieuwagi. Za każdym razem, kiedy świnie zadeptują kartofle, do Antka przybiega z krzykiem matka, tłumacząc mu, że nie ma z niego pożytku, bo jest tak bardzo roztrzepany. Bohater jednak nie umie się wykręcić od niezaspokojenia swojej ciekawości i pyta rodzicielkę, co oznacza ów czarny punkt za Wisłą. Otrzymuje odpowiedź, iż są to wiatraki, jednak na prośbę, by mu tą konstrukcję jakoś szerzej opisać, matka reaguje bardzo obojętnie, nawet robiąc z siebie celowo niedouczoną osobę: „gdzie ona miała czas i rozum do udzielania objaśnień o wiatrakach!”.
Antkowi to nie wystarcza. Tego samego jeszcze dnia przeprawia się promem na drugi brzeg Wisły, aby swojemu odkryciu przyjrzeć się z bliska. Widok ten wprawia go w niemałe osłupienie, a zarazem zdziwienie: „wydał mu się budynek ten jakby dzwonnica, tylko w sobie był grubszy, a tam gdzie na dzwonnicy jest okno, miał cztery tęgie skrzydła ustawione na krzyż. Z początku nie rozumiał nic – co to i na co to?”.